Zloty i spotkania
tekst i foty Amator
Spring Open 2009
Spring Open można nazwać oficjalnym otwarciem sezonu dla starych Fordów. Co roku w pierwszy weekend majowy ekipa 3M Ford Squad z Pomorza organizuje zlot połączony z zawodami ... lub też zawody połączone za zlotem :) To już jak kto woli i we własnym zakresie interpretuje. Nie ulega kwestii, że ze względu na popularność, zalicza się go do tych największych spotkań Fordziarzy w Polsce.





Tegoroczne SO odbyło się tradycyjnie na starym poniemieckim lotnisku w Konarzynach w woj. Kujawsko Pomorskim. Tam odbywało się główne życie zlotu, wszelkie konkurencje sportowe, spotkania, pogaduchy itp. Natomiast wieczorem przenosiliśmy się do oddalonego o kilka kilometrów ośrodka w Lipczynku. To było nad jeziorkiem - zabudowania z okresu „późnego Gierka”. Kiedyś wyjazd na wczasy w takie miejsca, musiał być niesamowitym szpanem i ekskluziwem. Pewnie dostępny był dla nielicznych. Teraz ... no cóż ...  myślę, że nasze stare Fordy jak najbardziej uzupełniały ten klimat na czas weekendu majowego :)
 
 
W tym roku nasza ekipa w składzie odbiegła trochę swoim rytmem od głównego rytmu SO.  Oczywiście odwiedziliśmy też - znajomy niektórym - pas startowy, choć nie startowaliśmy. Ograniczyliśmy się do integracji parkingowej. Fotki, gadki, opowieści o autach, kibicowanie zawodnikom ... bardzo miło i sympatycznie.
 

 
centrala dowodzenia ...

 
Starsi Panowie dwaj ...
 
 
Młodzi Wfe i ich karawan ze skarbami ...

 
Coś się spsuło ...



... i tu ... uszkodziło


... o i tu i tu!


Do niewątpliwie osobliwych wydarzeń zaliczyć też trzeba „zaślubiny z jeziorkiem” czyli pierwsze w tym roku pływanie. Nie było łatwo, ale i nie zabrakło odważnych ;)
 
 
Nie mogliśmy sobie odmówić wyprawy do Chojnic. Spacery po starówce zakończone niezłą pizzą no i oczywiście odwiedziny rzeźby byka wykonanej z części samochodowych – w głównej mierze fordowych.

 

Później czekała na nas ciekawa przygoda o charakterze „duchowym”  – czyli wyjazd na zwiedzanie tajemniczych kręgów kamiennych. Tu w roli przewodnika wcielił się Młody_wfe. Zasłuchani w jego przejmujące opowieści z pogranicza filozofii i magii stawaliśmy w tajemniczych miejscach, dotykaliśmy kamieni, odczuwaliśmy prądy i z pewnością napełniała nas w tym czasie pozytywna energia.


 
No może nie wszystkich. Caprik Szoguna chyba nie poczuł klimatu i co jakiś czas wręcz wytracił resztki energii potrzebnej do uruchamiania silnika.
 
 
Ale na szczęście chętnych do pomocy nie brakowało ...

 
Tak czy inaczej napełnieni światłością chętnie powracaliśmy do przytulnego Lipczynka, gdzie tradycyjnie odbywała się wieczorna integracja połączona z degustacją i ogniskiem.