Zloty i spotkania
text: Amator foty: Amator, Michałch83
Wyprawa na Wschód 2012
Zwiedzanie Starymi Fordami wschodnich rejonów Polski chodziło nam już dawno po głowach. Co prawda my z Gosią kilkakrotnie wyskakiwaliśmy w tamte strony na krótsze i dłuższe wypady, ale nie do końca Starym Fordem (Sierra) ... więc jak to mówimy ... nie liczy się :)




Tym razem ekipa składała się z wypróbowanych podróżników, z którymi z niejednego ogniska kiełbachy razem jedliśmy. Wspólne doświadczenia z zeszłorocznego Romania Trophy
utwierdziły nas tylko w przekonaniu że naprawdę warto jeździć Starym Fordem i poznawać, odkrywać, zwiedzać ... im więcej, im dalej tym lepiej!

Tym razem zwiedzać Wschód wybrali się:
Flondery – Kasia i Artur - Ford Granada II 1982
Michały – Marta i Michał - Ford Capri MKI 1971
Amatory – Gosia i Radek – Ford Taunus TCI 1972
i Ponurak – jako skład ekipy Flonderów
Założenia były proste – jedziemy wzdłuż wschodniej granicy od południa na północ. Zwiedzamy, poszukujemy, zaglądamy, wnikamy. To co ciekawe po drodze nie może umknąć naszej uwadze. Codziennie instalujemy się w innym miejscu starając się poczuć klimat Wschodu wszelkimi zmysłami. I tu ważna uwaga – jako że nie jesteśmy obojętni na dobrą kuchnię – także ten aspekt wyprawy uznaliśmy za niezwykle istotny :)

Pierwszy przystanek na trasie to Janów Lubelski. Uroczy postsocjalistyczny ośrodek przywitał nas bardzo gościnnie. Dostaliśmy zniżkę na domek ze względu na rodzinkę kun, która zadomowiła się w poszyciu dachu. Rano po smacznym śniadanku, udaliśmy się eksplorować okolicę. Niestety w przepięknym zalewie nie bardzo dało się kąpać, ale krajobraz był iście księżycowy.


Dzięki uprzejmości pewnego pracownika ochrony udało nam się także zwiedzić stary, niestety nie czynny już browar w Zwierzyńcu. A pamiętam jak jeszcze kilka lat temu można było wygodnie klapnąć sobie na ławeczce przed zakładem i wychłeptać świeżutkie zimne piwko.



Zagroda u Guciów to miejsce, którego w poszukiwaniu smaków Wschodu, nie można ominąć. Tak więc w otoczeniu typowo skansenowym nie odmówiliśmy sobie naprawdę smakowitej strawy.

Malownicze drogi wiodły czasem przez łąki, czasem przez pola, innym razem był to zwykły leśny dukt.




Pewnego razu dotarliśmy do pewnego gospodarstwa agroturystycznego. Położone na wzgórzu siedlisko było świetna bazą wypadową dla miłośników jazdy konnej z własnymi stajniami i konikami. Wieczorem zaproszono nas do ogniska. Traf chciał że jeden z turystów był wyjątkowym smakoszem oraz wytwórcą domowych nalewek. Sam nie wiele pijący miał ogromną frajdę z częstowania swoimi przysmakami. Nas – smakoszy i degustatorów – nie trzeba było długo namawiać. A jak to się skończyło ... nie trudno sobie wyobrazić ;)



Rano gospodyni przygotowała dla nas śniadanko. Luuuudzie! To była po prostu uczta! Popijając kawkę z pełnymi brzuchami, już kombinowaliśmy jakby tu załapać się na obiad. Długo nie trzeba było myśleć, bo gospodyni zaproponowała nam spływ kajakowy rzeką Wieprz. Po godzinie zjawił się jegomość o urodzie indianina i zabrał nas busem nad rzekę.




Zabawa była świetna. Przypominało nam to gdzieniegdzie spływy kajakowe Pilicą. Dzień był tak upalny, że próbowaliśmy uwieńczyć wyprawę kąpielą, ale brzegi nie sprzyjały i w końcu zaniechaliśmy pomysłu. No i koniec, końców ... załapaliśmy się na obiadek ;)

Zwiedzaliśmy ruiny zamków, stare wiejskie kościoły i cerkiewki, starutkie chaty w skansenach, wszelkie bunkry i zapomniane umocnienia. Odwiedziliśmy także legendarną stadninę koni w Janowie Lubelskim. Skoro konie Arabskie czystej krwi hodowane tam od lat są znane na całym świecie, to i my chcieliśmy je poznać ;)



Zaraz potem trafiliśmy do dość osobliwego miejsca. Otóż pewien jegomość postanowił zbudować swoją własną wieś. Były tam drogi brukowe, chaty drewniane, wiatrak, a nawet kościół. Wszystkie budynki autentyczne, przeniesione z różnych stron Polski w nową rzeczywistość.




My od razu oczywiście rozejrzeliśmy się za karczmą ;) Wkrótce mieliśmy okazję poznać samego właściciela, który oprowadził nas po tym zakątku. Naprawdę ciekawy człowiek tworzy zupełnie wyjątkową przestrzeń. Po miłej pogawędce, dobry obiad ... i w drogę!



W Drohiczynie dostaliśmy we władanie cały domek położony na skarpie.



I tu nie mogę nie wspomnieć o jednym fakcie. Otóż wstajemy po długiej nocnej biesiadzie, zwlekamy się z łóżek, a na dole stoi stół z przygotowanym pięknie śniadankiem, świeżutkimi bułeczkami itp. A to Pan Ponurak zrobił nam wszystkim, taką pyszną niespodziankę ;) Dzięęękuuuujeeemyyyy!


Spacery, zwiedzania i piękne nadbużańskie pejzaże. Naturalnie nie odmówiliśmy sobie kąpieli w rzece.



Efektem jednego ze spacerów było wypatrzenie tego oto pięknego „amerykana”. Był na sprzedaż, a właścicielka zarzekała się, że do niedawna zupełnie na chodzie ;)

Odwiedziliśmy też świętą górę „Grabarkę” tzw. górę krzyży, miejsce przedziwne i pełne tajemnic.



W rezultacie dotarliśmy do Kruszynian, starej tatarskiej wsi, w której do tej pory mieszkają ostatni przedstawiciele tej społeczności. Dość ciekawa historia miejscowości, o której sporo można się dowiedzieć w pobliskim meczecie.



Na cmentarzu najstarsze nagrobki sięgają XVII wieku, kiedy to Tatarzy u boku Jana III Sobieskiego walczyli przeciwko Turkom.



Gdy już zaspokoiliśmy głód wiedzy, udaliśmy się do Tatarskiej Jurty u Dżannetty Bogdanowicz. Wspominam ten adres dokładnie, bo gdyby ktoś chciał zjeść naprawdę niesamowite i prawdziwe potrawy kuchni tatarskiej to jest to chyba jedyny i najlepszy adres w tej części Europy. Zresztą potwierdził to nawet swoją wizytą sam Książę Karol ;)

Nocowaliśmy w Zajeździe Tatarskim „Na końcu świata” i przyznać muszę że próżno szukać bardziej odlotowej miejscówki podczas tej wyprawy ;)



Tradycyjne podsumowanie ...

Oczywiście każda majówka ma swój koniec. I tak było i tym razem. I mimo tylu przygód, poznania ciekawych osób, niezwykłych miejsc ... ciągle nam było mało. Dojechaliśmy właściwie do połowy granicy i już trzeba było wracać. Tak więc podjęliśmy decyzję,  że jeśli się uda, to w kolejnych latach będziemy kontynuowali przygodę.

Bo naprawdę warto jeździć Starym Fordem i poznawać, odkrywać, zwiedzać ... im więcej, im dalej ... tym lepiej!!!