Forum

[Szukaj na forum]

Klubowe
Index >> Ogólne >> Taunus contra Gen. Frost
[odpowiedz]
[1]
Taunus contra Gen. Frost
AutorWiadomość
Maks22.01.2006 12:35

Skąd: Wrocław
Od: 2005-04-09
Postów: 32
Obudziłem się rano... Na zegarze 8.42.. szron na pościeli... szybko zgarnąłem go na dywan, wstałem, ubrałem się i poszedłem spojrzeć na termometr, -19 stopni. Tak, jeszcze przed śniadaniem muszę to sprawdzić. Ubrałem puchową kurtkę, szalik czapkę rękawiczki, wsunąłem niezawodne buty marki Relaks i wyszedłem na zewnątrz.. zimne powietrze omiotło mi twarz. Lód chrupał mi pod stopami. Podszedłem do niego wolnym, ostrożnym krokiem.. który miałem nadzieję nie zdradzał mojej nerwowości i niepewności. Stał tam cały zaśnieżony.. Otworzyłem drzwi, uchyliły się z mozołem. Wsiadłem do środka... i włożyłem kluczyk do stacyjki. Jeszcze tylko w lusterku zuważyłem jak żyłka pulsuje mi na skroni. A niech tam !. I w tym momencie - przekręciłem. Po kilku sekundach trwających wieczność.... usłyszałem... upragniony dźwięk.. AAAAAAAA ! Odpalił :)
Ramboost22.01.2006 21:50

Skąd: Scunthorpe
Od: 2003-10-29
WWW
Postów: 768
22-01-06 g. 21:00 - na termometrze -26,5 st. C

Próba odpalania.
Taunus zimuje więc nie próbowałem, Escort odpala bardzo niechętnie po kilku próbach, Skodillak natychmiast. Hmmm....
repcak23.01.2006 11:12

Skąd: Spychowo
Od: 2003-12-02
Postów: 84
5:30 wstaję gdy mam na 8:00 do pracy. Patrzę na termometr na dworzu - 20,5 stopnia. Ubieram się, idę do garażu. W myślach "zapali czy nie". Próba i ...
niestety. Mam jeszcze chwilę więc pod silnik wstawiam grzejniczek elektryczny. Wracam do domu, kawa podczas picia której nerwowe spojrzenia czy przypadkiem jakaś kropelka oleju już się nie zapaliła. 6:30 - niech się dzieje co chce. Próba iii ....
- czasem zapali a jak nie to szybkie wypychanko na asfalcik, lineczka, krótki 10m hol i jedzę do roboty swoim niezawodnym, ukochanym Taunim, którego w robocie koledzy postrzegają jako wehikół.
A najfajniejsze jest to, że wszyscy się śmieją a ok 15 pytają:
- "Repcak masz może lejce" - "mam oczywiście"
- "Repcak masz może linkę" - " mam oczywiście"
Pozdrowienia
Ziela23.01.2006 11:48

Skąd: Zielona Góra
Od: 2004-06-11
WWW
Postów: 231
7.00 wstaje, spogladam przez okno, juz bez podchodzenia do termometru widze, ze przymrozilo. Rzut oka na term. w kuchni.. no tak, -20. No ale nic tam, pije kawke, jem sniadanko. Wychodze i ide do tauniego, kurde gdzie on stal ? A juz wiem. Usmiecham sie pod nosem patrzac jak sasiad stara sie dostac do swojego 8 letniego mondeo. Naciskam maly przycisk przy kluczykach i slysze mily trzask silownikow lamiacych lod :) Wsiadam wkladam kluczyk do stacyjki przekrecam i.... zaczyna dobiegac mnie rownomierna praca moich szesciu garkow. To teraz niech sie grzeje a ja obskrobie szybki. Sasiad od mondeo z zawiscia na mnie patrzy. Dostal sie juz do auta, teraz podejmuje trzecia probe odpalenia "nowszego" samochodu. Ciekawe dzisiaj tez go bede ciagnal czy nie ? :)
kornik23.01.2006 12:27

Skąd: 3M(iasto)
Od: 2003-10-29
WWW
Postów: 46
Ciekawe opowiastki :)

To był czwartekw ubiegłym tygodniu. Budzik jak zawsze odezwał się przed 6 rano. Poczłapałem sennie do kuchni, wstawiłem wodę na kawę i minowolnie spojrzałem na termometr. Mówili że będzie zimno, ale -22 stopnie które odczytałem trochę mnie wystraszyły. W głowie zrobiłem sobie rachunek sumienia: płyn w chłodnicy zimowy, płyn spryskiwaczy zimowy, akku dwuletni, wiatrak nagrzewnicy coprawda trochę niedomaga ale wieje.... I najważniejsze: zapalę czy trzeba będzie jechac "autobiustem"... Czajnik dzwoneczkiem delikatnie dał do zrozumienia że woda osiągnęła 100 st. C (zdałem sobie jednocześnie sprawę że taką samą temperaturę chciałbym mieć teraz w układzie chłodzenia) odrywając mnie jednocześnie od patrzenia na termometr. Idąc już w kierunku parującego jeszcze czajnika mimowolnie popatrzyłem na auto. Stało w tym samym miejscu gdzie zaparkowałem je wieczorem, a jedyną zauważalną róznicą była warstwa szronu.
Kawa zaparzona, sprofanowana dolewką mleka i dwiema łyżeczkami cukru powoli stygnie. Chwila czasu na mały prysznic, a w głowie wciąż krążą myśli o skutkach takiej temperatury na możliwość odpalenia. No nic, wypiję kawkę i zobaczymy co będzie.
Im bliżej końca kawy, tym szybciej piłem, by jak najszybciej przekonać się co z autem. Czapkę i rękawiczki zakłądałem już na dworzu, zamykając jedną ręką drzwi domu, a drugą otwierając już furtkę :)
W końcu stanąłem przy nim. Jak zawsze robi wrażenie. Inwestycja w dobry odmrażacz do zamków okazała się trafiona. "Grzybek" poszedł do góry i mogłem wygodnie rozłożyć się w fotelu. Kluczyk w stacyjkę. Z telikatnym stukaniem odezwał się wiatrak nagrzewnicy który po chwili został wyłączony. Czerwone lampki rozbłysły na desce pokazując że podstawowe fukcje życiowe silnika nie sa spełnione. No nic, myślę, to jest NASZA chwila prawdy. Trzy "depnięcia" w pedał gazu (to o dwa więcej niż zazwyczaj), głebszy oddech i ręka przekręca kluczyk do końca.... Rozrusznika zaczyna kręcić wałem i przytwierdzonymi do nich sześcioma tłokami. Nie tylko przygaszone w tej chwili kontrolki pokazują jak wiele wysiłku go to kosztuje. Po chwili kontrolki rozbłyskują pełną mocą. Nieuchronny to znak że silnik zaskoczył, raźnie wskakując na ustawione na ssaniu 1000 obr/min. Taaak, zakup nowych świeczek, przewodów WnN i regulacja gaźnika były dobrym pomysłem. Jeszcze tylko rzut oka na ciśnienie oleju, poziom paliwa i można zabrać się do skrobania szyb, pozwalając się autku nagrzać ....
edi23.01.2006 15:54

Skąd: łuków-siedlce
Od: 2004-03-23
WWW
Postów: 473
pamietamjak dziś-to była środa.w drzwiach pojawil sie sztukmistrz z Lublina....Eeeee,cos chyba pokręciłem....
Aż strach pomyśleć,że i mnie czekają takie kłopociki,jak już wózeczek na kółeczkach stanie....
Ziela24.01.2006 00:52

Skąd: Zielona Góra
Od: 2004-06-11
WWW
Postów: 231
a tam klopociki.. jak dobrze stanie na tych kolkach to mozna sie tylko posmiac z min panow w kilkuletnich brykach na widok Twojego weterana odpalajacego od pierwszego strzala. Ja to uwielbiam :D
granadziarz24.01.2006 08:36

Skąd: Pruszcz Gdański
Od: 2004-02-24
Postów: 441
No to mały horror:
Poranek, 5.00, bo na 6.30 żona ma być w pracy. Termometr mnie zabił –24 stopnie. Żona zawinęła syna we wszystko co ma ciepłego w domu, więc idę jak na skazanie. Jak nie zapali jej Granada, to ja dostanę. Mróz przymraża mi łzy które sam wyciska z oczu. Samochodu nie zamykam, bo psy na podwórku robią za alarm i zamek jednocześnie. Nasilikonowane uszczelki nie blokują drzwi. Wsiadam. Tyłek przymarza do fotela. Dobrze że to welur, a nie skóra. Kluczyk ledwo daje się przekręcić. Strach ma oczy ja cała przednia szyba – to jest jednopaliwowy gazowiec. 2,4 bez żadnej elektroniki. Strzela zawór gazu, po 3 sekundach się wyłącza. Dodatkowy przycisk na desce to doby pomysł. Jeszcze na chwile puszczam gaz. Z zawałem serca przekręcam kluczyk dalej. Kręci. Jeżeli to żałosne jęczenie można nazwać kręceniem. Kopnął jeden gar. Teraz drugi. ZAŁAPAŁ! Nogą na 2000 i wytrzymać jakieś 60 sekund, zanim płyn chłodzący nie odparuje propanu. Butan później zacznie parować sam. Delikatnie puszczam gaz, obroty stabilizują się na 1100. Teraz ogrzewanie na zamknięty obieg – szybciej nagrzeje wnętrze, zainstalować syna w fotelik, otworzyć bramę i wypuścić żonę. Szyb nie skrobię. Odmrażacz w spraju to jest to :-)
Żona pojechała. Spróbuję zapalić Karawana. Stoi od prawie tygodnia, bo jeździłem innymi samochodami. Tu szczęcie nie dopisało. Z powodu braku pierścieni tłokowych, leję mu olej 20W50. Przy tej temperaturze można w niego wbić widelec i nie przewróci się. Akumulator dobry, rozrusznik silny. Trzy obroty wału, dopóki pompa nie złapała ciśnienia. To koniec. Na szczęście mam na popołudnie do roboty. Farelka pod samochód i na miskę olejową. Po 3 godzinach kolejna próba. Odpalił jak młody bóg! Ale co będzie pod firmą po pracy? Chyba zaparkuję na górce rozruchowej.
Ramboost24.01.2006 16:57

Skąd: Scunthorpe
Od: 2003-10-29
WWW
Postów: 768
Żadnych słów. Tylko fakty.
Poniedziałek, godzina 6:00, Trasa Toruń-Bydgoszcz.
radzieckii24.01.2006 17:46

Skąd: Warszawa
Od: 2005-09-19
Postów: 564
7.30 wreszcie po nocnej zmianie mogę jechać do domu. W nocy termometr pokazywał -27. Zimno jak ch... (co kto woli) Wczoraj pomagałem odpalać "na pych" Saxo na letnich oponach, raczej próbowałem pomóc, bo podeszwy Martensów w konfrontacji z lodem przegrały. Co będzie teraz? KIerunkowskazy oznajmiły mrugnięciem, że można się instalować w mroźnym wnętrzu teściowozu. Kluczyk w stacyjkę i z wielkim wysiłkiem, krzywiąc swoją srebrną mordę, udowodnił, że jest silniejszy od skamieniałego oleju. W końcu stał tylko 8 godzin, a to krócej niż tydzień. Poza tym jest 6 razy młodszy. Trzeba odwiedzić Staruszka. Odmrażacz nie był konieczny, kontrolki, o dziwo, też świecą jak wściekłe, rozrusznik zawsze wydawał tak agonalne odgłosy, ale jednak kręcił żwawiej. Po trzeciej próbie już wiem, że akumulator muszę zaprosić na noc do domu. Spróbujemy jutro...

[odpowiedz]
[1]